Start Gniezno zaliczył trudny występ na wyjeździe w węgierskim Miszkolcu, przegrywając aż 26:64. Co ciekawe, identycznym wynikiem zakończyło się również spotkanie Unii Tarnów na tym samym torze, co pokazuje, jak mocną twierdzą jest tor w Miszkolcu dla gospodarzy.
Początek meczu od razu ułożył się po myśli gospodarzy – dwa podwójne zwycięstwa 5:1 ustawiły ton rywalizacji. Choć w trzecim biegu goście zdołali zremisować 3:3, a w kolejnym przegrali minimalnie 4:2, to druga seria wyścigów była już pokazem siły gospodarzy, którzy cztery razy z rzędu zwyciężali 5:1.
Dopiero w dziewiątym biegu, rozgrywanym o Puchar Minecraftowej Ligi Żużlowej, Start Gniezno zdołał sięgnąć po pierwsze biegowe zwycięstwo 4:2, a Kamil Patlek zdobył pierwszą trójkę dla swojego zespołu. Był to jednak tylko chwilowy przebłysk – kolejne wyścigi to ponownie dominacja drużyny z Miszkolca, wygrywającej naprzemiennie 5:1 lub 4:2 (z jednym remisem 3:3). Przed biegami nominowanymi wynik brzmiał aż 56:22.
W biegu 14 gospodarze znów wygrali 5:1, a ostatni bieg zakończył się remisem. Najlepszymi zawodnikami Miszkolca byli Heinz-Jurgen Von Kastich oraz Adrian Frankowski, którzy zakończyli spotkanie z kompletem punktów.
W barwach Startu na wyróżnienie zasługują Jan Kominarz i wspomniany wcześniej Kamil Patlek, którzy zdobyli po 8 punktów – z czego Patlek jako jedyny wywalczył trójkę. Nieco słabiej spisał się Igor Floryda, który nie zdołał powtórzyć dobrych występów z wcześniejszych spotkań.
Dla Startu Gniezno to kolejna bolesna lekcja na obcym torze, ale i cenna okazja do wyciągnięcia wniosków na dalszą część sezonu.
Fot. Igor Floryda
