Pierwszy raz na szczycie – Szymon Łoboda po GP Niemiec w Herxeim.

3 Czerwca o godzinie 20:00 w niemieckim Herxheim odbyła się jedna z najbardziej emocjonujących rund cyklu Grand Prix. Dla kibiców Falubazu był to wieczór szczególny – po raz pierwszy w swojej karierze zwycięstwo w GP Niemiec odniósł Szymon Łoboda. O przebiegu zawodów, emocjach towarzyszących zwycięstwu i planach na kolejne starty rozmawiamy dziś z samym bohaterem wieczoru – Szymonem Łobodą.


Redaktor MLŻ:
Czy był taki moment w Twojej karierze, kiedy myślałeś, że GP to może być za wysoki próg dla ciebie? Co zmieniło Twoje nastawienie?

S. Łoboda:
Zdecydowanie były takie chwile. Szczególnie w poprzednim sezonie GP, kiedy patrzyłem na to z boku i myślałem, że to jeszcze nie moja liga, mimo, że parę razy stanąłem nawet na podium. Miałem momenty zwątpienia – nie będę ściemniał. Ale zmieniło się to, gdy zacząłem patrzeć na siebie jak na zawodnika, który może wygrywać z najlepszymi, a nie tylko próbować dorównać. Ogromne znaczenie miało też wsparcie drużyny Falubazu. Gdy wokół ciebie są ludzie, którzy wierzą, że możesz to zrobić – zaczynasz w to wierzyć też sam.

Redaktor MLŻ:
Który z wyścigów w turnieju był najtrudniejszy i dlaczego?

S. Łoboda:
Zdecydowanie półfinał. Wiedziałem, że jestem o włos od odpadnięcia. Każdy najmniejszy błąd mógł mnie wyrzucić z walki o finał. Byłem totalnie spięty, a do tego trafiłem na mocnych rywali. Ale coś wtedy zaskoczyło – puściłem sprzęgło, zaufałem sobie bo z 3 miejsca udało mi się przebić na 2, jakoś z automatu ten półfinał już pojechałem. Udało się awansować po fajnej walce i to był moment przełomowy. Dużo szczęścia w nieszczęściu miałem w finale również. Za pierwszym razem udało mi się zrobić atomowy start z jednego z gorszych pól i jechałem na prowadzeniu, ale niestety bieg musiał być powtórzony. W powtórce znów udało mi się strzelić i tak już dojechałem na prowadzeniu.

Redaktor MLŻ:
Czy to zwycięstwo otwiera nowy rozdział w Twojej karierze? Czego możemy po Tobie się spodziewać, świetnej formy w kolejnych turniejach?

S. Łoboda:
Chciałbym powiedzieć, że to początek czegoś większego, ale jak wiemy świeżej młodości już nie jestem. Ten turniej pokazał, że nadal potrafię wygrywać w stawce o najwyższym poziomie i że nie jestem tu przypadkiem. Ale nie zamierzam teraz odlecieć – wiem, że każdy kolejny turniej to nowe wyzwanie. Będę dawać z siebie wszystko i mam nadzieję, że ta forma się utrzyma.

Redaktor MLŻ:
Czy czujesz teraz większą presję, by utrzymać ten poziom? Jak zamierzasz sobie z tym poradzić?

S. Łoboda:
Jak wspomniałem wcześniej – nie jestem najmłodszy w stawce. Mam doświadczenie, swoje przemyślenia i wychodzę z założenia, że nic nie muszę, a mogę. Grand Prix traktuję aktualnie na zasadzie „jak wyjdzie, tak wyjdzie”. Oczywiście daję z siebie maksa, ale nie nakładam na siebie niepotrzebnej presji. Cieszę się każdym biegiem, ponieważ bliżej mi końca kariery niż początku i podchodzę do tego z chłodną głową. To daje mi spokój i paradoksalnie tak jak np w Herxeim – często właśnie wtedy wychodzą najlepsze rzeczy, ponieważ przyjechałem do Niemiec z zerowymi oczekiwaniami, kwalifikacje pojechałem by się rozjechać, a numerek startowy wylosowałem na kole fortuny. Finalnie tak się to zbiegło, że jakimś cudem stanąłem na najwyższym stopniu podium